wtorek, 4 października 2016

poniedziałek, 3 października 2016

Od Modern Polar'a do Mesainne

Już o 6:00 wyciągnięto mnie siłą z boksu i zaczęli siodłać. Siodło jak zawsze, lekkie i malutkie. Wędzidło włożyli z dość dużym trudem. Przekładałem język nad nim i go gryzłem. Ludzi bili mnie po szyi za każdą próbę ugryzienia. Podpięcie popręgu, podpięli go z całej siły i ledwo co oddychałem. Gdy tylko wypuściłem powietrze było wiele lepiej. Ciekawe kto ma mnie dosiadać. Przyszedł jakiś mały kłębuszek, który ważył może 50kg? Nawet mniej. Odwiązali mnie od słupka i kierowali się w stronę toru wyścigowego. Gdy szedłem stępem, ktoś przerzucił dżokeja przez mój grzbiet a ja zacząłem niemal kłusować w miejscu. W końcu wpuścili mnie na tor a ja wyrwałem się i puściłem dzikim galopem raz po raz strzelając baranki. Jeździec przerabiał mi w pysku ale ja na to nie zwracałem uwagi i nadal go rwałem. W końcu się uspokoiłem i dałem się ustawić na linii startowej. Gdy tylko padł dzwonek wystartowałem. Trenerzy zaczęli mierzyć czas. Dystans mierzył 1400m. Zaledwie w 1'03'7" pokonałem tą odległość. Zrobiłem jedno bonusowe okrążenie z takim samym wynikiem.
-Dobra Tim zrób ostatnie kółko spokojnym galopem! Ten koń jest niesamowity...
Chłopak lekko przyłożył łydkę ale ja stałem jak stałem. Chłopak z całych sił próbował ruszyć mnie z miejsca. Nagle podniósł szpicrutę. Przyłożył mi tak mocno, że krew zaczęła lecieć strugami. Stałem nieugięty. Przełożył szpicrutę na drugą stronę i zrobił to samo. Wyrwałem mu i chłopak niestety się nie utrzymał na moich grzbiecie, gdy tylko znalazł się w powietrzu nieszczęśliwie strzeliłem baranka przez co mężczyzna został uderzony. Dopiero teraz poczułem jak te rany pieką. Powstrzymałem się do lekkiego kłusika i zatrzymałem się tuż przed zbiegowiskiem wokół tego chłopaka. Nic mu się nie stało, wstał i naburmuszony chwycił wodze i zaprowadził mnie do stajni. Rozsiodłał i nakrył żółtą derką. Konie patrzyły się na mnie. Na moim ciele nie było ani kropelki potu. Krew przebiła na drugą stronę derki. Weterynarz otworzył mój boks i oczyścił rany.
-Co się stało? - Spytała ta nowa gniada klacz.
-Nic strasznego... dostałem tylko szpicrutą.
Klacze zrobiły szerokie oczy i dziwnie prychnęły.
-A jak było na treningu? - Zmieniła temat Mesainne.
-Okej, ludzie byli zdziwieni czasem, ale to normalne. Już dziś pobiłem rekord tego toru, ale niestety muszę go pobić na zawodach, żeby był oficjalny. Muszę pobiec jeszcze szybciej...
-To dobrze - puściła mi oczko klacz.
Cóż więcej powiedzieć? Klacz mi się podobała...

Od Sekoi

Słońce, zawieszone wysoko na niebie, prażyło niemiłosiernie i raziło w oczy. Potrząsnęłam głową, a puszyste pukle grzywy wleciały mi do oczu, przez co znów musiałam trząść łbem. Obok mnie stał młody chłopak. W ręce trzymał widły, a z uszu wystawały mu dziwne, nieznane mi kabelki. Pachniało od niego marchewkami, toteż od razu rzuciłam się w jego kierunku, trącając go nosem. Odwrócił się i, wyjąwszy z ucha jeden kabelek, uśmiechnął się promiennie.
- Cześć mała - szepnął łagodnie - Chcesz marchewkę?Słowo "marchewka" sprawiło, że zaświeciły mi się oczy. Zarżałam cicho i znów musnęłam jego kurtkę chrapami, a ten, śmiejąc się, wyciągnął połówkę z kieszeni i podał mi ją. Zjadłam, delektując się smakiem, po czym lekko przekręciłam łeb, wwiercając w chłopaka ciekawe spojrzenie. - Nie mogę. - stwierdził - No, dobra, ostatnia. Podał mi kolejny kawałek, a ja poczułam, że go polubię. Niestety nie załapałam się na dokładkę, bo narzędzie, które ludzie nazywają telefonami, zapiszczało i chłopak odbiegł pospiesznie. Westchnęłam w duchu i nerwowo przestąpiłam z nogi na nogę, rozglądając się. Padok był prawie pusty, nie licząc jednej klaczy w rogu, która spokojnie skubała trawę. Przyglądnęłam jej się. Wyglądała naprawdę dostojnie, kiedy jej sierść lśniła w słońcu. Na początku zdawała się mnie nie zauważać, lecz kiedy bardziej się zbliżyłam, podniosła łeb. Posłałam jej lekki uśmiech i stanęłam obok niej, patrząc na nią. - Witaj. - zagadnęłam - Jestem Sekoi.- Mżawka. - oznajmiła i odwzajemniła mój wcześniejszy gest.- Długo tu jesteś?- Hm... Od niedawna. A Ty?- Tak samo. Skąd pochodzisz? - zapytałam, zaciekawiona- Z hodowli konia arabskich, "Arabian Spirit".- Opowiesz mi coś o niej?

sobota, 1 października 2016

Od Gwiazdy

Jakaś dziewczyna wyciągnęła mnie z przyczepy. Ruszyłam za nią w stronę stajni. Nowej stajni. Kiedy weszłyśmy do środka, zobaczyłam dużo boksów. Większość była pusta. Oprócz mnie były tu jeszcze cztery konie. Dziewczyna wprowadziła mnie do boksu i wyszła. Spojrzałam po kolei na wszystkie konie. Obok mnie stała siwa jabłkowita, najprawdopodobniej arabska klacz. Po drugiej stronie miałam izabelowatą klacz hanowerską. Przede mną stał skarogniady ogier angielski. Obok niego srokata klacz, nie wiem jakiej rasy. Wszyscy uważnie mi się przyglądali. Udawałam, że tego nie widzę i zaczęłam jeść owies. 
- Cześć - powiedziała izabelowata klacz - Jestem Mesainne. A ty?
- Gwiazda - prychnęłam. Nie chciałam gadać.
- Nazywam się Modern Polar - powiedział ogier. Inni się nie odzywali. Ja też nic nie mówiłam. Po jakimś czasie przyszła jakaś dziewczyna. Miała siodło i ogłowie. Podeszła do mnie, wyczyściła mnie i osiodłała. Potem wsiadła na mnie. Żwawym stępem ruszyłam  przed siebie. Dziewczyna poprowadziła mnie w stronę jakiegoś placu. Szybko mnie rozgrzała, a następnie zmusiła do galopu. Potem skierowała mnie na przeszkodę. Skoczyłam trochę za późno i strąciłam drąg. Dziewczyna po raz kolejny skierowała mnie na przeszkodę. Po jeszcze paru skokach wróciłam do stajni. Modern Polar patrzył się zdumiony na siodło skokowe. Dziewczyna mnie rozsiodłała i zostawiła w boksie. Zmęczona poszłam spać.

Od Gwiazdy

Jakaś dziewczyna wyciągnęła mnie z przyczepy. Ruszyłam za nią w stronę stajni. Nowej stajni. Kiedy weszłyśmy do środka, zobaczyłam dużo boksów. Większość była pusta. Oprócz mnie były tu jeszcze cztery konie. Dziewczyna wprowadziła mnie do boksu i wyszła. Spojrzałam po kolei na wszystkie konie. Obok mnie stała siwa jabłkowita, najprawdopodobniej arabska klacz. Po drugiej stronie miałam izabelowatą klacz hanowerską. Przede mną stał skarogniady ogier angielski. Obok niego srokata klacz, nie wiem jakiej rasy. Wszyscy uważnie mi się przyglądali. Udawałam, że tego nie widzę i zaczęłam jeść owies. 
- Cześć - powiedziała izabelowata klacz - Jestem Mesainne. A ty?
- Gwiazda - prychnęłam. Nie chciałam gadać.
- Nazywam się Modern Polar - powiedział ogier. Inni się nie odzywali. Ja też nic nie mówiłam. Po jakimś czasie przyszła jakaś dziewczyna. Miała siodło i ogłowie. Podeszła do mnie, wyczyściła mnie i osiodłała. Potem wsiadła na mnie. Żwawym stępem ruszyłam  przed siebie. Dziewczyna poprowadziła mnie w stronę jakiegoś placu. Szybko mnie rozgrzała, a następnie zmusiła do galopu. Potem skierowała mnie na przeszkodę. Skoczyłam trochę za późno i strąciłam drąg. Dziewczyna po raz kolejny skierowała mnie na przeszkodę. Po jeszcze paru skokach wróciłam do stajni. Modern Polar patrzył się zdumiony na siodło skokowe. Dziewczyna mnie rozsiodłała i zostawiła w boksie. Zmęczona poszłam spać.

niedziela, 11 września 2016

Jutro

mnie nie będzie, aczkolwiek termin nadal obowiązuje - od 24.00 11.9 konie poza listą, jeżeli nie napiszą opowiadań zostaną wyrzucone. Lista wisi na tablicy ogłoszeń.
Nathing

sobota, 10 września 2016

Przypomnienie

Przypominam, że macie czas na opowiadania jedynie do jutra! Coś mi się widzi dużo wyrzuceń...
Nathing

niedziela, 4 września 2016

Przestój?

Teoretycznie nie ma mnie do czwartku, ale przestoju nie będzie w żadnym wypadku. Jeśli coś napiszecie, to wyślijcie, bo potem coś się wydarzy, tak, że w końcu nie wyślecie - zapewniam Was, zawsze tak jest (; Opowiadania poproszę do niedzieli, jeżeli któraś postać niczego nie napisze to zostanie sprzedana - tj. usunięta ze stajni. Na odwołania co do usunięcia (zgłoszenia, że się do mnie napisało iż kogoś nie ma bądź wysłało się opowiadanie, a ja mimo to usunęłam postać z bloga) czekam pięć dni, na opowiadania postaci sprzedanych jeden dzień - dochodzi więc nowa zasada.
Do czwartku więc!
Nathing

poniedziałek, 29 sierpnia 2016

Od Modern Polar'a cd. Mesainne

Hmmm... Klacz była interesująca, i to całe uje.. uje.. ujeżdżanie? Co to? Wszystkiego się jej dopytam, jak tylko wrócę do boksu. Jak tu nudno. Po chwili znowu coś uderzyło mi do głowy i zacząłem galopować w kółko i raz po raz strzelać baranki. Galopowałem tak dopóki przyszedł po mnie ten sam barczysty mężczyzna. Nie dałem się tak łatwo złapać. Facet z nadzieją podszedł do mnie z uwiązem, przypiął mi go do kantara i lekko mnie pociągnął. Odpowiedziałem na to atakiem. Zacząłem zarzucać łbem i dziko kąsać, aż wreszcie się wyrwałem i wbiegłem z impetem w bramkę, która nie przeżyła ze mną spotkania. Wybiegłem na dziedziniec stajni i dumnie kłusowałem z uniesioną głową. Wszyscy zaczęli za mną ganiać a ja z zadowolenia zacząłem barankować. Po co oni się tak mordują? Po 15 minutach spokojnie wszedłem do stajni i jak zawsze stanąłem w boksie. Stajenny zabarykadował mój boks, a ja dokładnie ustawiłem się przed drzwiami w odstępie 7cm. Rozejrzałem się szukając wzrokiem Mesainne. Stała naprzeciwko mnie. -Hej Mesainne! -Cześć młodziaku, co nawiałeś im?- Zapytała lekko unosząc brew.-Jak zawsze... opowiesz mi jeszcze o tym ujeż.. ujeż..-Ujeżdżaniu? Jasne, że tak. Celem ujeżdżenia jest harmonijny rozwój naturalnych możliwości i zdolności konia zrównoważonego, elastycznego, dobrze i szybko reagującego na polecenia. Szkolenie konia powinno prowadzić do doskonalenia jego naturalnej równowagi, zachowania elastyczności ruchów oraz wyrobienia posłuszeństwa i chęci współpracy z jeźdźcem. Koń i jeździec powinni reprezentować wspólnie harmonię i elegancję, płynność ruchów, spokój, równowagę i wzajemne porozumienie. Wyszkolenie konia ujeżdżeniowego wymaga cierpliwości, wyczucia jego psychiki i wielu lat treningu.  Chcesz może wiedzieć jakie są inne figury w ujeżdżeniu?-Jasne- odpowiedziałem zafascynowany.-Piaff, ciąg, pasaż, zwrot na zadzie, zwrot na przodzie, kontragalop, lotna zmiana nogi, ustępowanie od łydki, łopatka do wewnątrz, zad do wewnątrz, zad do zewnątrz, piruet więcej nie pamiętam...-Matko ile tego jest! I Ty to wszystko potrafisz?!!-No prawie- zarumieniła się.-Ja nic nie potrafiłbym zrobić, NIC! Ja tylko znam szpicruty... i cwałowanie gdy tylko zobaczy się trochę wolnego miejsca.-Nigdy bym Cię nie pokonała w cwałowaniu- zaśmiała się.-Nie wiadomo, jeszcze nie próbowałaś... już nie długo wezmę udział w wyścigu dwulatków. Dokładniej za 2 tygodnie. -Uda Ci się! A teraz udam się spać bo jest już dość późno... dobranoc.-Dobranoc Mesainne.Wystarczyło tylko, że zamknąłem oczy i udałem się w objęcia Morfeusza.

Od Mesainne cd. Modern Polar'a

Ten mały był... dziwny? Nie... Inny?,,Po prostu jest młody" skarciłam się w myślach. ,,Zazdrościsz mu młodości?" Parsknęłam ze złością. Czasem aż trudno uwierzyć, że ten szyderczy głosik w głowie jest mój.Człowiek lekko puknął mnie bacikiem. Znałam ten znak. Moja pani (nazywam tak jeżdżącą na mnie zazwyczaj dziewczynę) często go używała. ,,Skup się Mesainne". Co tym razem zrobiłam za wolno?Temu jeźdźcowi najwyraźniej nie chodziło jednak o szybkość wykonania polecenia. Co chwila powtarzał ten sygnał, jakby chciał powiedzieć ,,Robisz to źle" i dawał mi to samo dziwne polecenie. ,,O co mu cho-dzi?" myślałam w rytm własnych kroków.On ciągle chciał ode mnie czgoś, do czego nie przywykłam, bo moja pani rzadko kazała mi to robić i nigdy nie dawała tylu nieużywanych zbyt często poleceń tuż po sobie. Prawie cały trening przekłusowałam, nie było nawet fule galopu, tylko rzadkie przejścia do stępa. Kiedy w końcu zeszłam z placu byłam mokra od potu.Mężczyzna kazał mi się zatrzymać przy padoku z tym skarogniadym ogierkiem. Rozmawiał z kimś. Zdołałam wychwycić słowa ,,sprawdziłeś", ,,Lisa" i ,,piaff". Nie przysłuchiwałam się uważnie, bo podbiegł do mnie ten źrebak, Modern i zapytał:- Co masz na sobie? - miał sporo ponad rok i był niezwykle ciemny.- To siodło - odparłam zmęczonym głosem.- Dlaczego jest takie ciężkie? Chcą cię spowolnić? Co robiłaś? - wyrzucał z siebie ciąg pytań.Uśmiechnęłam się lekko.- Nie jestem aż tak szybka. To siodło.. - co to było za słowo? - ujeż.. dżeniowe. Chodzę właśnie w.. ujeżdżeniu.Zaczął coś mówić, ale człowiek rozmawiający z tym trzymającym mnie rzekł:- Uważaj. To ogier. Ten szatan, co przyjechał do nas dzisiaj.A drugi mężczyzna pożegnał się i ruszył ze mną w stronę stajni.- Opowiesz mi o tym wszystkim? - zawołał jeszcze Modern Polar, a ja odpowiedziałam mu życzliwym uśmiechem.

Wróciłam!

Witajcie! Już po pobycie na działce, znów jestem (:
Ponieważ na blogu był długi postój, wierzchowce mają tydzień od rozpoczęcia roku na napisanie opowiadań. Jeśli są problemy z mailem zawsze można napisać do Sei na howrse.
Dodam parę nowych zasad, więc proszę tam zajrzeć.
Życzę miłej reszty wakacji!
Nathing

sobota, 11 czerwca 2016

Nieobecniść czas zakończyć (:


Od Modern Polar'a do Mesainne

I czego znowu oni ode mnie wymagają? Wejścia do tego urządzenia, które torturuje konia przez kilkanaście godzin. NIGDY W ŻYCIU. Co za człowiek wymyślił to ustrojstwo?! Miałem ochotę gryźć wszystkich po kolei. Tak ludzie mają rację, jestem znarowiony. Bełgotają coś tam w swoim języku. Zacząłem rżeć i prychać by w końcu zwrócili na mnie uwagę. A jak mi jeszcze zaraz włożą to coś metalowego do pyska, będę wściekły. Nie na szczęście, założyli mi mój skórzany kantar z łańcuszkiem. No dobra ludzie, to teraz pobawicie się trochę ze mną. Cóż, w sumie z miłą chęcią zmienię dom ale wolę się tam teleportować niż jechać przez kilka godzin... wyciągnęli długą linę i poprowadzili ją od lewego boku przyczepy, za moim zadem, do prawego boku. Kurde jak ta linka mnie do przodu pcha, nie nie ruszę się do przodu za nic w świecie. Dobra, jak mi zwiększą porcję owsa wyrażę zgodę. Jakiś mężczyzna szarpnął mnie za kantar i próbował mnie wciągnąć do przyczepy. Odwdzięczyłem się, po prostu złapałem go za ramię. Gdy nacisk linki z tyłu się skończył, sam z siebie wszedłem do koniowozu. Pracownicy z mojego nowego domu szybko zamknęli przyczepę. Zapłacili za mnie, zielonymi papierkami. Równie dobrze mógłbym je zjeść. Drzwi z boku przyczepy otworzyły się i do środka wkroczył człowiek w białym fartuchu trzymający igłę i buteleczkę. Zacząłem walić przednią nogą o drzwi przyczepy, zadnie nogi podskakiwały w dzikim tańcu. Aż w końcu poczułem jak człowiek wbija mi igłę i wstrzykuje coś. Coś co pewnie ma na celu mnie uspokoić. Ups nie udało się... Wierzgałem ile sił, chcę ostatni raz zobaczyć matkę i moją rodzoną siostrę. Zostawcie mnie wy cholerni ludzie! Czemu mnie sprzedajecie?! A z resztą wszystko mi jest już obojętne...
Po piętnastu minutach czułem spokój, spokojnie stałem w miejscu i czekałem na ruszenie się z miejsca. Usłyszałem zamykanie samochodu. Ruszyliśmy. Podróż ciągnęła się niemiłosiernie. Po jakimś czasie zatrzymaliśmy się na postój. Przynieśli mi wodę i siano. Przecież to oczywiste, że teraz mi nie podadzą owsa...
Jest w końcu drzwi przyczepy się otworzyły. Rozładunek był o wiele łatwiejszy niż załadunek. Od razu wyszedłem. Na miejscu był ogrom ludzi, błyskające światła mnie oślepiały. Czyżby Ci reporterzy i dziennikarze, o których opowiadała mi matka? Nie zatrzymywaliśmy się, szliśmy prosto na padok. Barczysty mężczyzna odpiął mi uwiąz, a ja rzuciłem się do szaleńczego galopowania po łące, było tam pusto. Świetnie! Po godzinie zziajany i spocony, stanąłem i zacząłem podskubywać trawę i bacznie obserwować okolicę. Na sąsiednich padokach nie było żadnego konia. Dopiero na drugim od prawej stały dwie klacze. To znaczy tak mi się wydaje, że klacze. Stały spokojnie i skubały trawę. Czasami ich oczy spoglądały na mnie. Co one chcą? Nie widziały ogiera w życiu... Jakaś kobieta właśnie zabrała izabelowatą klacz z pastwiska. Po piętnastu minutach ze stajni wyszły już naszykowane do jazdy. Lecz to co miała na grzbiecie było znacznie większe niż to co ja zazwyczaj nosiłem. Czyżby trenowała coś innego niż wyścigi. Kobieta najwidoczniej czegoś zapomniała i na chwilę przywiązała klacz do ogrodzenia mojego padoku. Natychmiast do niej podbiegłem. Chcę wreszcie kogoś poznać.
-Cześć, nazywam się Modern Polar.- Powiedziałem, klacz nie wydała się być zainteresowana.
-Ja jestem Mesainne, ale teraz muszę iść na trening. Później pogadamy- odpowiedziała przyjaźnie.

środa, 30 marca 2016

czwartek, 17 marca 2016